Znajomy powiedział kiedyś zupełnie poważnie : "Nie lubię muzyki, której nie znam". Jakby mnie huknął młotkiem w głowę.
Przed oczami przeleciał inż. Mamoń z "Rejsu" a nawet fragment wiersza "Straszni mieszczanie".
Ale w sumie... no tak, przecież znam nawet ludzi odróżniających tylko że " gra muzyka lub nie gra". Albo wiernych wyznawców Piotra Kaczkowskiego " bo on zawsze Pink Floyd puści".
Nie mam nic do Pink Floyd, są na mojej playliście. I inne Metalliki też. Ale jak żyć bez Radia RAM, gdzie praktycznie same nowości (dzięki, redakcjo muzyczna!) Jak nie być głodnym nowej muzyki ?
Zdanie, o którym mowa na wstępie, padło w kontekście mojego wyjazdu na koncert Jinjer. Wyjaśniałem koledze, co to Jinjer i dlaczego z hukiem zrzucili nestorów metalu z piedestału. "Hmm, mruknął, może i dobre, ale kurdę trochę zbyt dziwne. Po co mi to, nie znam, to i rano do śniadania nie włączę żeby ponucić. A Enter Sandman nawet pod prysznicem pośpiewam."
A ja właśnie do śniadania często włączam Jinjer a i po prysznicem zdarza mi się nucić szatańskie wersety "Pisces" Jinjer :
Pisces swimming through the river/All their life against the stream/ Searching for hook to catch on and see their sun beam/ Then suffocate in painful tortures /On cutting tables callous men /Under knife of handsome butchers
https://youtu.be/SQNtGoM3FVU